Hasło Festiwalu Conrada 2022
Українська версія нижче
Słownik podpowiada, że wyraz „wspólnota” posiada trzy znaczenia. Po pierwsze odnosi się do cechy współdzielonej przez pewną grupę bytów, niekoniecznie ludzi. Po drugie oznacza to, co zespala i łączy jakieś elementy w zbiór. I wreszcie po trzecie wskazuje na grupę osób związanych tym samym rodowodem, jedną kulturą lub podobnym celem. Etymologicznie wyraz „wspólnota” wywodzi się od przymiotnika „wspólny”. Dziś określamy za jego pomocą to, co jest połączone, zjednoczone, skupione i zorganizowane, ale także to, co publiczne, społeczne i obywatelskie. Synonimem „wspólnego” są też następujące słowa: zespołowy, grupowy, kolektywny, wzajemny, zaprzyjaźniony oraz pewny, będący dla kogoś lub czegoś stabilnym punktem odniesienia.
W związku z tym, że wyraz „wspólnota” bywa używany w znaczeniu cechy jakiejś grupy bytów, niektórzy definiują go za pomocą takich pojęć jak „właściwość” i/lub „własność”. Mówi się w tym kontekście np. o podobnych właściwościach pewnych jednostek, dzięki którym łączą się one ze sobą lub mogą zostać połączone w jedną gromadę. Włoski filozof Roberto Esposito zwraca jednak uwagę, że powinniśmy w tym kontekście zachować szczególną ostrożność, gdyż w większości języków wywodzących się z łaciny (a także w kilku spośród tych, które mają inne pochodzenie) przymiotnik „wspólny” (commun, comus, kommuri, common) oznacza coś przeciwnego niż przymiotnik „właściwy” czy „własny” (proprio, propi, approprié, proper). Kwintylian pisze, że quod commune cum alio est, desinit esse proprium: co dzielimy z innym, przestaje być własne.
Rdzeniem łacińskiego rzeczownika „communitas” (wspólnota) jest „munus”. Słowo to posiada co najmniej trzy znaczenia. Pierwsze z nich to „odpowiedzialność” (onus). Drugie – „obowiązek”, „powinność”, także „urząd” (offcium). Pomiędzy tymi sensami zachodzi wyraźne pokrewieństwo. Odpowiedzialny to ten, kto pilnuje obowiązku, kto wywiązuje się ze swych powinności, a także ten, kto jest gotowy ponieść karę za przewinę. W starożytnym Rzymie mianem „munera” (liczba mnoga od „munus”) określano prace społeczne, a także wszelkie formy rozrywki zapewniane przez zamożnych patrycjuszy. Był to gest wykonywany przez wysoko urodzoną osobę wobec jednostki lub grupy. Z czasem terminem tym zaczęto nazywać pokazową walkę gladiatorów organizowaną przez ich właściciela, która towarzyszyła pogrzebowi innego zamożnego Rzymianina.
W jaki sposób uzgodnić powyższe znaczenia z trzecim sensem „munus”, którym jest „dar” [donum]? Obdarowywanie kogoś, podobnie jak przyjmowanie daru, zakłada przecież dobrowolność, która przywodzi na myśl spontaniczność i swobodę – przeciwieństwa obowiązkowości i przymusu, skrępowania oraz niewoli. Dar, o którym tu mowa – przekonuje Esposito – posiada jednak inny charakter. W rdzeniu „mei-”, z którego powstał rzeczownik „munus”, pobrzmiewa sens, który dziś przypisujemy wyrazowi „wymiana”. Znaczenie to wzmacnia przedrostek „com-” (z, razem, wespół). Dar, który krąży pomiędzy jednostkami zawiązującymi wspólnotową relację, to etymologicznie coś, co trzeba ofiarować, coś, co musimy dać, co trzeba puścić w obieg, by więź została ustanowiona. Od razu rodzą się pytania. Czy jednostka posiada ów dar od samego początku i przekazuje go innym dopiero wtedy, gdy przystępuje do danej wspólnoty? I co to właściwie jest? Czyn? Gest? Obietnica? Czy możemy się z tej transakcji wycofać i ofiarować dar komuś innemu? Czy wówczas ów dar ulega przekształceniu? Czy można raz na zawsze odmówić udziału w takiej wymianie?
Etymologiczne analizy Esposito, mimo że interesujące, wydają się jednostronne, gdyż narzucają etyczną wykładnię wspólnoty. Mowa w nich wyłącznie o obowiązku, zobowiązaniu, powinności i koniecznym darze, który w rzeczywistości jest długiem jednostki wobec innych. Istnieją zaś inne możliwości. Trzeba pamiętać, że etyka jako fundament wspólnotowych więzi bywała i bywa wykorzystywana jako zasłona dla ich funkcji politycznej. Etyczny nakaz może być zarówno kurtyną, pod którą ukryty zostaje polityczny wymiar każdej wspólnoty, jak i narzędziem, za pomocą którego dana wspólnota uprawia politykę (zobowiązanie wobec jednej grupy jest sposobem, w jaki ta ostatnia może odróżnić się od innych wspólnot i prowadzić z nimi walkę). Nie powinniśmy również pochopnie rezygnować z pozytywnej interpretacji słowa „dar”. Wspólnotę można pomyśleć i zorganizować jako dobrowolny związek osób, które chcą ze sobą współpracować nie mimo, lecz właśnie na skutek dzielących je różnic. Takie rozumienie zakłada dobrowolność, spontaniczność i swobodę uczestnictwa.
Widać wyraźnie, że zgłębiając rozmaite znaczenia naszego hasła, zmuszeni jesteśmy zadawać kolejne pytania. Jedna z najważniejszych kwestii wyraża fundamentalny dylemat: „Co było pierwsze, jednostka czy wspólnota?”. A to jedynie wierzchołek góry lodowej. Kolejny ważny problem można sformułować następująco: „Jeśli uznamy, że wspólnota ma charakter wyobrażony (jest skutkiem działania społecznych mechanizmów), to czy możemy w konsekwencji założyć, iż kategoria «jednostki» ma charakter prymarny? I czym w ogóle jest jednostka, gdy rozpatrujemy ją poza kontekstem wspólnotowym?”.
Te – i nie tylko te – pytania postawimy gościniom i gościom tegorocznej edycji Festiwalu Conrada.
Grzegorz Jankowicz
Dyrektor programowy Festiwalu Conrada