12 października 2012 Pisarz naiwny i sentymentalny – już w księgarniach
Od wczoraj w księgarniach można kupić najnowszą książkę Orhana Pamuka Pisarz naiwny i sentymentalny - szczerą i osobistą opowieść o dwóch światach: czytelnika i pisarza. Jak napisał The Guardian to czarująca i marzycielska książka o książkach. Ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego w przekładzie Tomasza Kunza. Przypominamy, że już za niespełna dwa tygodnie (24 października, o godz. 20.00) Orhan Pamuk spotka się z czytelnikami w Krakowie podczas Festiwalu Conrada.
Co czujemy, gdy czytamy powieść? Czego poszukujemy w gąszczu słów i zdań? Dokąd podąża nasz umysł podczas lektury? I najważniejsze: jakim typem czytelnika jesteśmy – naiwnym czy sentymentalnym?
Pamuk przywołuje powieści z czasów młodości i swoich ukochanych twórców: Tołstoja, Dostojewskiego, Stendhala, Prousta, Manna. Rozważa moc powieści, szuka różnic i podobieństw między pisarzem a stworzonymi przez niego bohaterami. Pyta, co sprawia, że literatura w ogóle jest możliwa. To książka dla każdego, komu nieobca jest przyjemność płynąca z lektury.
Zapraszamy do lektury fragmentu książki:
Czytam powieści od czterdziestu lat i wiem, że można rozmaicie się do nich odnosić. Można na różne sposoby angażować w lekturę duszę i umysł, traktować powieść z przymrużeniem oka albo z pełną powagą. Z własnego doświadczenia znam wiele metod czytania powieści. Nieraz czytamy z logiczną precyzją, czasami oczyma, czasami używając wyobraźni, niekiedy angażując tylko niewielką część umysłu, raz zgodnie z własną wolą, raz zgodnie z wolą autora, a bywa, że poświęcamy się książce każdą cząstką naszego jestestwa. W młodości był czas, gdy całkowicie oddawałem się lekturze, kiedy czytałem powieści niezwykle wnikliwie, wręcz ekstatycznie. Wtedy, między osiemnastym a trzydziestym rokiem życia (a więc w latach 1970–1982), chciałem opisać to, co działo się w mojej głowie i duszy, tak jak malarz, który precyzyjnie i wiernie oddaje na płótnie barwny, złożony i tętniący życiem krajobraz: góry, równiny, skały, drzewa i rzeki.
Co dzieje się w umyśle i duszy, kiedy czytamy powieść? Czym różnią się te wewnętrzne doznania od tych, które odczuwamy, gdy oglądamy film, podziwiamy malowidło albo słuchamy poezji, także poezji epickiej? Powieść potrafi czasami dostarczyć przyjemności podobnej do tej, którą dostarczają książka biograficzna, film, wiersz, obraz lub baśń. Prawdziwy, niepowtarzalny sposób oddziaływania tej formy sztuki różni się jednak zasadniczo od oddziaływania innych gatunków literackich, filmu czy malarstwa. Postaram się najpierw pokazać tę różnicę, odwołując się do wspomnień z młodości, kiedy namiętnie oddawałem się czytaniu powieści. Opowiem o swoich reakcjach i skomplikowanych wyobrażeniach, jakie wywoływała w mojej głowie lektura.
Podobnie jak człowiek odwiedzający muzeum, który chce przede wszystkim, aby podziwiany obraz zadowolił jego oczy, w książkach ceniłem zwłaszcza akcję, intrygę i bogatą scenerię wydarzeń. Z równą przyjemnością śledziłem z ukrycia prywatne życie bohaterów i kontemplowałem ukryte w cieniu elementy epickich panoram. Nie należy jednak sądzić, że wyobraźnię wypełniały mi wyłącznie gwałtowne sceny — niekiedy pod wpływem tych młodzieńczych lektur przed moimi oczyma rozpościerał się rozległy, głęboki i spokojny pejzaż. Innym razem światła przygasały, czerń i biel nabierały ostrości i oddzielały się od siebie, a cienie zaczynały się poruszać. Czasami wydawało mi się, że cały świat jest przeniknięty tajemniczym światłem, lecz zdarzało się również, że nadchodził półmrok, który zagarniał wszystko. Wszechświat zredukowany był wówczas do jednego uczucia i jednego stylu. Lubiłem to i czułem, że czytam książki właśnie ze względu na tę szczególną atmosferę. Zanurzałem się powoli w powieściowym świecie i czułem, jak wszystko, co robiłem przed otwarciem książki, całe moje codzienne życie w rodzinnym domu w stambulskiej dzielnicy Beşiktaş — szklanka, z której piłem, rozmowa z matką, myśli przebiegające mi przez głowę, drobne urazy, które w sobie nosiłem — stopniowo blaknie i rozpływa się w powietrzu.
Czułem, jak mój fotel z pomarańczowym obiciem, cuchnąca popielniczka stojąca tuż obok, dywan na podłodze, krzyki dzieci grających na ulicy w piłkę i dobiegające z oddali dźwięki syren promów przemierzających Bosfor ulatniały się z mojej świadomości, a przede mną, z każdym kolejnym słowem i z każdym kolejnym zdaniem, wyłaniał się zupełnie nowy świat. W miarę jak czytałem, ten nowy świat nabierał przejrzystości i stawał się coraz bardziej wyrazisty — jak tajemnicze rysunki, pojawiające się z wolna pod wpływem specjalnej substancji. Kontury, cienie, zdarzenia i bohaterowie — wszystko nabierało ostrości. W tych pierwszych chwilach każda przeszkoda opóźniająca wkroczenie w świat powieści lub utrudniająca zapamiętywanie i wizualizowanie postaci, zdarzeń i przedmiotów irytowała mnie i złościła. Daleki krewny głównego bohatera, którego stopnia pokrewieństwa nie mogłem sobie przypomnieć, wątpliwości dotyczące położenia szuflady, gdzie schowano broń, albo rozmowa, której ukrytego znaczenia nie potrafiłem się domyślić — wszystko to bardzo mi przeszkadzało. Kiedy mój wzrok zachłannie przesuwał się po słowach, z mieszaniną niecierpliwości i rozkoszy czekałem, aż wszystko się wyjaśni i ułoży w doskonałą całość. W takich chwilach wrota mojej percepcji otwierały się na oścież jak zmysły płochliwego zwierzęcia, które znalazło się w obcym dla siebie środowisku, a umysł zaczynał pracować na zwiększonych obrotach, niemal w panicznej gorączce. Kiedy skupiałem całą uwagę na szczegółach trzymanej w rękach powieści, żeby dostroić się do świata, w który właśnie wkraczałem, starałem się nadać czytanym słowom materialne kształty i wyobrazić sobie wszystko, co zostało opisane.