21 października 2010 Bardzo mnie wzrusza to miasto – niezwykłe spotkanie z Amosem Ozem już za nami!

- Cieszę się, że po pięciu latach ponownie jestem w Krakowie. Bardzo mnie wzrusza to miasto i jest bliskie memu sercu. Shalom – tak przywitał publiczność zgromadzoną wczoraj w krakowskiej PWST Amos Oz. Wybitny izraelski pisarz przyjechał do Polski na zaproszenie swojego głównego polskiego wydawcy - Domu Wydawniczego Rebis. Spotkanie, które poprowadził Piotr Paziński, redaktor miesięcznika „Midrasz”, zapowiadało zbliżający się wielkimi krokami 2. Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada.

Oz przybył do Krakowa już we wtorek późnym popołudniem. We środę rano zwiedził wystawę judaików w Muzeum Narodowym, odwiedził księgarnię Matras na Rynku Głównym, później – wraz z żoną - spacerował ulicami miasta i zjadł obiad na Kazimierzu.


Zdjęcia: Wojciech Wandzel, www.wandzelphoto.com

O godz. 16  w PWST czekał na niego tłum czytelników. Po pierwszym pytaniu Piotra Pazińskiego o świat w czasie schyłkowym, który – zgodnie z wcześniejszymi wypowiedziami pisarza – ma sprzyjać tworzeniu literatury, Oz tymi słowami scharakteryzował swoje pisarstwo: - Wszystkie moje powieści opowiadają – jednym słowem – o rodzinach. Gdybym miał je opisać dwoma słowami – musiałbym powiedzieć, że mówią o nieszczęśliwych rodzinach. Gdybym miał przybliżyć czytelnikowi swoją twórczość w trzech słowach – musiałbym odesłać go do swoich książek.

Bohaterów swoich powieści określał jako ludzi, którzy nieustannie odczuwają utratę czegoś, o czym sami nie wiedzą, czym do końca jest. Nie jest to jednak pesymistyczna wizja świata – podkreślał pisarz, bo owe poszukiwani podejmowane są stale na nowo, a dojmujące poczucie braku sublimowane jest często w ironię i sarkazm. Izraelski pisarz podzielił się również refleksją na temat istoty i ważność literatury: - Wszystkie nasze sekrety na głębszym poziomie są takie same. Magia dobrej literatury polega na tym, że dotyka tych poziomów, na których możemy zidentyfikować część siebie.

Na pytanie o to, dlaczego pisze książki, odpowiedział krótko: - Już od samego początku żyła we mnie potrzeba słuchania i dzielenia się opowieścią. Z uśmiechem i wyraźnym zadowolenie dodał również, że zaczął wsłuchiwać się i opowiadać, aby zrobić wrażenie na kobietach, bo niczym szczególnym się nie wyróżniał. Motyw słuchania opowieści powracał kilkakrotnie w czasie spotkania z autorem „Tam, gdzie wyją szakale”: - Ktoś, kto wie, jak słuchać - jest nie tylko lepszym rodzicem, ale i kochankiem. Słuchanie jest moim zdaniem istotą relacji międzyludzkich.

Na pytanie o zaangażowanie pisarza w sprawy polityczne i społeczne Oz - działacz ruchu „Pokój Teraz” - przypomniał znaną wielbicielom jego twórczości opowieść o dwóch długopisach, które leżą na jego biurku: - Jednym piszę powieści, bo nie piszę na komputerze, drugim, granatowym list do rządu, żeby wysłać kogoś do diabła.

Spora część spotkania poświęcona była historii i teraźniejszości Izraela, która powraca na kartach książek Amosa Oza. Pisarz podkreślał, że cała żydowska cywilizacja opiera się na dyskusji i sporze, jest przestrzenią nieustannie podejmowanej interpretacji. - W Izraelu każdy taksówkarz jest profetą i prorokiem – mówił. - Dziedzictwo przeszłości jest ciągle w nas obecne.

Wzruszająco opowiadał o narodzinach, przemianach państwa Izrael, zatracaniu się jego kosmopolitycznego charakteru: - Izrael narodził się z marzenia – mówił. - To dość nietypowe w historii. Powstał ze snu. Wszystko, co powstaje z marzenia sennego, musi budzić niezadowolenie. To się sprawdza, gdy uprawia się wymarzony ogród, buduje dom czy naród.

I dodawał: - Moi rodzice uważali się za Europejczyków. Kiedyś – 70 czy 80 lat temu – jedynymi Europejczykami byli Żydzi. Dzisiaj nikogo nie dziwi już takie określenie. Rodzice kochali Europę, ale ona ich nie. Ojciec czytał w 16 językach. O trudnych sprawach związanych z wojną matka rozmawiała z ojcem po polsku lub rosyjsku, żebym nie rozumiał. Śnili w jidysz. Mnie uczyli hebrajskiego.
Po jednym z pytań z publiczności autor „Fimy” powiedział: - Zdefiniowałbym siebie jako osobę wdzięczną. Jestem wdzięczny za wszystko. Może dlatego, że przeżyłem wojnę i tak bardzo zbliżyłem się do śmierci.

Oz wspominał również o zainteresowaniu polską literaturą, szczególnie poezją Szymborskiej, Miłosza i Herberta, których bardzo ceni. Kilkakrotnie wspominał, że największym literackim autorytetem jest dla niego Czechow. Autor „Wiśniowego sadu” fascynuje go nie tylko jako dramaturg, ale przede wszystkim jako człowiek, który pomimo literackich sukcesów do końca pozostał skromnym wiejskim lekarzem: - Gdybym mógł być na chwile kimś innym, chciałbym być kimś z Czechowa, może nawet pacjentem Czechowa. Za chwilę dodał z żartem: - … ale cierpiącym na niezbyt poważną chorobę.

Ostatnie pytanie publiczności dotyczyło rozumienia wolności - w niezwykły sposób zamknęło ono spotkanie z człowiekiem, który nieustannie o tą wolność w różny sposób walczy. Amoz Oz powiedział: - Uważam, że są dwa rodzaje wolności. Pierwsza z nich to bycie niezależnym, nie bać się innych – ten rodzaj wolności cenie szczególnie jako Żyd. Jest też głębsza wolność – wolność wewnętrzna, która pozwala na rzeczywistość i samego siebie popatrzeć z dystansu, wybaczyć….

Niezwykłe spotkanie z autorem „Tam gdzie wyją szakale” zapowiada kolejne fascynujące literackie i nie tylko przygody, które już wkrótce na 2. Festiwalu Conrda (2-7 listopada). Zapraszamy do lektury książek Amosa Oza i śledzenia festiwalowych wydarzeń, które już za niespełna dwa tygodnie w Krakowie. (MD)