18 czerwca 2012 Treliński o rzeczywistości i sztuce w dzisiejszym Przekroju

Ucieka poza tu i teraz. Słyszy, że morduje Wagnera czy Pucciniego. Uważa, że wysoko wzięte górne C nadaje jakiś sens naszemu istnieniu – zapowiada swojego rozmówcę – Mariusza Trelińskiego - Jacek Tomczuk w najnowszym wydaniu tygodnika Przekrój. Przypominamy, że Treliński gościł w Krakowie podczas zeszłorocznej edycji Festiwalu Conrada.

Chciałbym porozmawiać o pana związkach z rzeczywistością…
- To musimy najpierw zdefiniować, czym ona w ogóle jest.

Próbował pan?
- Próbowałem. Cały czas próbuję… Krystian Lupa powiedział kiedyś, że on właściwie już nie pamięta, jak wygląda słońce, bo większość czasu siedzi w sali prób. Myślę, że ponad cztery piąte roku spędzam w ciemnej sali, w której kreuję swoje sztuczne światy, dla mnie równie prawdziwe im ważne jak to, co za oknem. Potem ludzie odnoszą się do tej fikcji, wzruszając się lub gwiżdżąc, bijąc brawo czy dyskutując. Czasem myślę, że ta ciemna sala to jest właśnie moja rzeczywistość. (…)

Co tam naprawdę pana interesuje w sztuce?
- Opowieści, które wynikają z realiów, ale ich wymiar staje się uniwersalny. Od 10 lat stale pracując za granicą, często pokazuję ten sam spektakl w odmiennych miejscach. Ta sama historia oglądana przez oczekującą rozrywki Amerykę, nowobogacka publiczność Petersburga czy sentymentalna Hiszpanię staje się inna opowieścią. (…)

Przeczytaj cały wywiad z Mariuszem Trelińskim: