23 października 2013 Melancholia, literatura irańska i urzędnicy po pracy

Czy architektura może generować melancholię? Oczywiście. Zwłaszcza, gdy temat ten pojawia się w rozmowie pomiędzy Filipem Springerem a Markiem Bieńczykiem. Spotkanie poświęcone przestrzeni, obok wykładu o literaturze irańskiej czy opowieści urzędników po pracy, to kolejne ciekawe wydarzenia Festiwalu Conrada.

Zdjęcia: Michał Ramus, www.facebook.com/Ramusphotography

Wymiana zdań między Markiem Bieńczykiem, eseistą i pisarzem, tropicielem melancholii a Filipem Springerem, archeologiem i fotografem, który poświęcił kilka książek polskiej architekturze nowoczesnej, musiała być magnetyzująca. Dlatego wieczorem w Pałacu pod Baranami pojawiły się tłumy. Przyjść warto było, bo choć podróż zaczęła się na warszawskim Grochowie, to sięgała o wiele dalej i to nie tylko w geograficznym sensie. - Piękne niebezpieczeństwo tych książek polega na tym, że zapominamy o życiu - komplementował prace Springera moderujący rozmowę Ryszard Koziołek. - Mnie polska architektura powojenna interesuje o tyle, o ile daje odpowiedzi na pytanie na to, co się dzieje w naszej przestrzeni dzisiaj - mówił Springer. Autor Miedzianki, Źle urodzonych oraz Wanny z kolumnadą nie jest specjalnie zachwycony współczesną architekturą w Polsce. - To, co się obecnie buduje, musi mieć element „wow”. Ma wyglądać albo niesamowicie, albo być bardzo drogie. Przestrzeń jest hałaśliwa, nie ma miejsca na ciszę - mówił. Marek Bieńczyk nie musiał długo szukać na mapie swojej pamięci miejsca, które wywołuje u niego melancholię. Wskazał na jeden z barów mlecznych w Warszawie. Zdarzało mu się tam chodzić wraz z Marią Janion. - To było królewskie doświadczenie. Szczególne i nacechowane emocjami - wyznał eseista.

Zdjęcia: Grzegorz Ziemiański, www.fotohuta.pl

O zupełnie innych doświadczeniach mówił Mostafa Zamaninija. Pisarz gości w Krakowie na zaproszenie władz miasta w ramach programu ICORN pomagającego pisarzom-uchodźcom. Jest wybitnym znawcą kultury irańskiej, pisarzem i wydawcą, prześladowanym w swoim kraju. Pod Wawel przyjechał, by odpocząć, ale też - co udowodnił na wczorajszym spotkaniu - po to, by opowiedzieć o tym, czy i jak w Iranie jest możliwa literatura.

Zdjęcia: Michał Ramus, www.facebook.com/Ramusphotography

Ciekawym spotkaniem była popołudniowa rozmowa, jaką Grzegorz Wysocki prowadził z Wojciechem Kłosowskim i Pawłem Potoroczynem. Dyskusja odbywała się pod hasłem Urzędnik po pracy i była aluzją do tego, że zaproszeni autorzy na co dzień zajmują się urzędowaniem, a ściślej zarządzaniem kulturą. Wydane przez nich książki - Nauczyciel Sztuki Kłosowskiego oraz Ludzka rzecz Potoroczyna - można traktować więc jako pewnego rodzaju odskocznie od zwykłego dnia pracy. - Zanim zaniosłem manuskrypt do wydawcy, odchudziłem go o połowę. Całość pisałem trzynaście lat, odchudzanie trwało w sumie pięć - wyliczał Potoroczyn, zdradzając przy okazji kulisy warsztatu. - Codziennie wstaję o 5.30, niezależnie od tego, co robię wieczór wcześniej. Wtedy też zaczynałem pracę nad książką. Zarówno Potoroczyn, jak i Kłosowski na swój sposób zaprzyjaźniali się ze swoimi bohaterami, co automatycznie - jak zgodnie przyznali autorzy - rozwijało osobowość nie tylko twórczą. - Trzeba się zdobyć na odwagę i żyć swoją postacią. To uczy empatii - mówił Kłosowski. - Ja swoje postaci polubiłem, byłem dla nich tolerancyjny, chociaż myślałem o takiej fikcji, w której dolna granica prawdy spotyka się z górną granicą prawdopodobieństwa - dystansował się do autobiograficznych pytań Potoroczyn.


Zdjęcia: Michał Ramus, www.facebook.com/Ramusphotography

Wczoraj na Festiwalu Conrada otwarto także wystawę Spiskowcy wyobraźni, na której można zobaczyć prace do książek Agnieszki Taborskiej autorstwa Seleny Kimball, Andrzeja Klimowskiego oraz Mieczysława Wasilewskiego. Surrealizm, przypomnijmy, to jeden z ważnych wątków festiwalowych. Natknąć się na niego można - dosłownie - nawet na korytarzach Centrum Festiwalowego w Pałacu pod Baranami, gdzie odbywa się większość imprez.

Zdjęcia: Grzegorz Ziemiański, www.fotohuta.pl

Podczas Festiwalu Conrada, jak co roku, organizowane jest również pasmo filmowe. Tym razem obok cyklu z filmami braci Quay ważnym tematem jest kino irańskie. Mostafa Zamaninija, wygłaszając prelekcję przed wczorajszym pokazem Przeszłości w reżyserii Asghara Farhadiego, przekonywał, że twórczość irańskiego filmowca bliska jest temu, co robił Polański czy Bergman. - Akcje i reakcje toczą się nie tyle na zewnątrz, ale we wnętrzu bohaterów - mówił. - Innym ważnym tematem Farhadiego jest zagubienie. Ludzie w filmach reżysera są niby obok siebie, a jednocześnie są bardzo oddaleni i nie umieją ze sobą rozmawiać.

Zdjęcia: Michał Ramus, www.facebook.com/Ramusphotography


Zdjęcia: Grzegorz Ziemiański, www.fotohuta.pl

Środa na festiwalu zapowiada się smakowicie. O godz. 10.00 – Lekcja czytania z… Ryszardem Koziołkiem. Godzinę później, w Artetece Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie rozpoczną się warsztaty kreatywnego pisania dla osób starszych (potrwają do godz. 15.00 i poprowadzą je Katarzyna Kubisiowska oraz Łukasz Wojtysko). O godz. 11.30 rozpocznie się trzygodzinne pasmo Literatura na styku. Kwadrans przed godz. 15.00 rozpocznie się spotkanie z Sylwią Chutnik, Kają Malanowską i Zośką Papużanką, które poprowadzi Przemysław Czapliński, a o godz. 16.00 w rozmowie o Kawafisie głos zabiorą Marcin Baran, Michał Bzinkowski, Ireneusz Kania. Od godz. 19.00 w dyskusji o tym, jak uprawiać humanistykę dziś, uczestniczyć będą prof. Michał Paweł Markowski, Agata Bielik-Robson, Krzysztof Kłosiński i Lech Witkowski. Na zakończenie trzeciego dnia festiwalu: od godz. 21.00 – Nocne czytanie w Cafe Szafe, a od godz. 21.30 w Kinie Pod Baranami – drugi wieczór z filmami braci Quay.