30 października 2017 Gdy otwierasz książkę, oddajesz się w jej władanie

"Ten festiwal trwa dłużej niż tydzień. Idee, które prezentują jego goście, są przechwytywane przez publiczność, instytucje, animatorów kultury, którzy rozwijając je, sprawiając że wydarzenie jest kontynuowane przez cały rok"

– mówił podczas gali Nagrody Conrada dyrektor programowy imprezy, Grzegorz Jankowicz. Uroczystość zakończyła trwający od poniedziałku 9. Festiwal Conrada.

Laureatką nagrody za najlepszy debiut literacki minionego roku została Anna Cieplak, autorka książki „Ma być czysto”, opowiadającej o życiu gimnazjalistów. „To zabawny zbieg okoliczności. Tegorocznej edycji festiwalu towarzyszy hasło „niepokój”, a dokładnie rok temu przygotowywałam z młodzieżą projekt o tym samym tytule” – mówiła odbierając wyróżnienie. „Dziś tych niepokojów jest jeszcze więcej niż 12 miesięcy temu. Dlatego mimo że cieszę się z nagrody, ta radość miesza się z niepewnością. Laureatka otrzymała 30 tys. złotych, statuetkę i możliwość odbycia w Krakowie pobytu rezydencjalnego. Przyznano też wyróżnienia dla najlepszego tłumacza, które otrzymały Magdalena Sipowicz i Renata Szpilska, oraz moderatora, które powędrowało do Anny Goc. Po wręczeniu nagród Siri Hustvedt wygłosiła wykład mistrzowski, w którym opowiadała nie tylko o własnym warsztacie, ale też o relacji dzieła i czytelnika. Kiedy otwierasz książkę oddajesz się we władanie jej postaciom” – mówiła.

Zanim jednak goście, organizatorzy i festiwalowa publiczność spotkali się na gali w Centrum Kongresowym ICE Kraków, przez cały dzień w Pałacu Czeczotka trwały dyskusje. Pisarki – Wioletta Grzegorzewska i Weronika Gogola opowiadały o tym, czy można być dumnym z pochodzenia z małego miasta. Obydwie w swoich książkach są krytyczne wobec peryferii, ale też potrafią wyeksponować to, co w niej cenne: odważną buńczuczność, dbałość o więzi społeczne i pełną urok duchowość. – Napisałam „Guguły”, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czym dziś różnią się te dwa światy”? – mówiła Grzegorzewska. – „Granice między nimi są coraz mniej wyraźnie. Może wkrótce całkowicie znikną”.

Ważną częścią programu tegorocznego festiwalu były spotkania z biografami m.in: Magdaleną Grzebałkowską, Marcinem Borchardtem, Remigiuszem Ryzińskim, Krzysztofem Tomasikiem, Wojciechem Orlińskim. W ostatnim dniu imprezy przyszedł czas, by odpowiedzieć sobie na pytanie: Po co właściwie piszemy i czytamy biografie?. Nad tą kwestią zastanawiały się Klementyna Suchanow – autorka niedawno opublikowanej, dwutomowej książki „Gombrowicz. Ja, geniusz” i Moniką Piątkowską – twórczyni tomu „Prus. Śledztwo biograficzne”. „Biografie są dla dorosłych tym, czym bajki dla dzieci” – mówiła Suchanow. „Czytamy je, by dowiedzieć się kim są nasze autorytety, jak funkcjonuje świat, skąd się wzięliśmy. Obie autorki, choć zmierzyły się z zadaniami krańcowo odmiennymi” – Gombrowicz pozostawił po sobie mnóstwo materiału biograficznego, Prus całe życie strzegł prywatności, nie prowadził dzienników, nie kolekcjonował zapisków, pracę biografa pojmują podobnie. „Kompetencje językowe są ważne, dobrze jeśli autor je ma. Ale najważniejsze jest docieranie do faktów” – mówiła Piątkowska. „Bez nich można tworzyć co najwyżej bajki lub wpisy na bloga” – dodała Suchanow.

Jak co roku jedna z dyskusji poświęcona była Josephowi Conradowi. Tym razem nie dyskutowano jednak o tłumaczeniach czy interpretacji poszczególnych dzieł, ale o tym za co patrona festiwalu można nie lubić. Jak się okazuje, powodów nie brakuje – ówcześni mu pisarze uważali go za zdrajcę, bo nie tworzył w Polsce i po Polsku, pokolenia późniejsze często oskarżały o rasizm i kolonializm. „Conrad nie mógł pisać po polsku, dopiero kontakt z angielszczyzną obudził w nim pisarza” – mówiła filozofka, Agata Bielik–Robson. – Był zaangażowany nie w lokalny, ale uniwersalny problem, w poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Co się dzieje gdy rozum próbuje zakorzenić się na obcej ziemi, tak jak mamy z tym do czynienia w „Jądrze ciemności”. „W Polsce nikt by mu nie wybaczył, że zajął się czymkolwiek innym niż Polska” – dodał pisarz i literaturoznawca, Ryszard Koziołek. Paneliści zastanawiali się też nad kontrowersyjnym stosunkiem Conrada do brytyjskiego imperializmu. Dlaczego nigdy jednoznacznie nie potępił jego kolonialnych działań? Dlaczego o Afrykanach pisał tak, że później oskarżano go o rasizm? „Conrad podejmuje problem projektu modernizacyjnego, ale go nie ocenia” – mówiła Bielik – Robson. „Wszyscy jego bohaterowie składają broń, zdają się mówić: Ja tego świata nie rozumiem i nigdy nie pojmę”.

Serię dyskusji zamknęło spotkanie z Jean–Ulrickiem Désertem, artystą uczestniczącym w wystawie „Nowy region świata” prezentowanej w Galerii Bunkier Sztuki i łączącej się programowo z Festiwalem Conrada. W swoich pracach analizuje problem inności i szuka alternatyw dla kolonialnych mechanizmów.

W ostatnim dniu festiwalu można było również porozmawiać z Joanną Karpowicz i Magdaleną Lankosz, twórczyniami komiksu „Anastazja”.

 

 

fot. Alicja Wróblewska, www.blackshadowstudio.com