16 listopada 2010 Zgadnij co czytał Joseph C. i wygraj książki
Niespełna dwa tygodnie po zakończeniu 2. Festiwalu Conrada mamy dla Was literacki konkurs. Czekają atrakcyjne nagrody – książki z autografami znakomitych gości Festiwalu: Herty Müller i Amosa Oza, a także: „Zając z Patagonii” Claude’a Lanzmanna i „Czas serca. Listy Ingeborg Bachmann i Paula Celana”. Żeby je zdobyć trzeba uważnie przeczytać tekst zamieszczony poniżej i odnaleźć w nim jak najwięcej ukrytych nawiązań do mniej i bardziej znanych książek. Później wystarczy już tylko przesłać odnalezione tytuły na adres konkurs@biurofestiwalowe.pl i czekać do 1 grudnia na rozstrzygnięcie konkursu. Pamiętajcie o podaniu w swoim zgłoszeniu kontaktowego numeru telefonu. A zatem – zapraszamy do lektury!
Joseph C. siedział w swoim pokoju przy biurku i wpisywał się na jakimś pierwszym lepszym blogu. Musiał zająć czymś myśli i ręce, szczególnie, że nie czuł się dzisiaj za dobrze. Pociągał nosem we wszystkie poranki, a teraz chyba nawet dostał gorączki. Ale nie mógł jeszcze odpocząć. Zdrowiem zajmie się jutro. Czekało na niego mnóstwo pracy. Po raz kolejny okazało się, że wszyscy są równi, ale niektórzy równiejsi. A im dalej w las tym więcej drzew.
Nagle za jego plecami zmaterializował się Marlow i wrzasnął: "Co tam Panie w Internecie?!" Niestety było już za późno, Joseph C. nie zdążył zamknąć okna przeglądarki i wszystko się wydało. Marlow ze zdumieniem spojrzał na kolegę i przeczytał ostatnie zdanie wypisane na monitorze: „Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba??”
– Mój Złoty, – zagaił Marlow, po dłuzszej chwili milczenia – porozmawiajmy w górach o twych porzuconych żonach, bo tu nawet psy nie wyją. Nawet twój nick jest drugiej świeżości: Krukiec?
Joseph C. bierze swoją szczotkę i odpowiada – Królik z Cracovii było już zajęte...
– Nic to, kończ Pan już! tę robotę i chodźmy do Staszka, zadąć w konhę.
– Do Staszka?! Przecież to wariat! wariat i awanturnik!...
Na to stwierdzenie Marlow nie mógł znaleźć celnej odpowiedzi, tak absurdalnej, żeby pasowała do całej rozmowy. Zamiast tego wziął z biurka połamane okulary Josepha C. i zaczął je sklejać taśmą. – Widzisz, drogi Josephie C., są tacy, co potrafią i są tacy, co nie potrafią.
U Staszka byli akurat Cyganie. Przywieźli magnes. Joseph C. i Marlow musieli zaczekać. Znudzeni zaczęli przeszukiwać szafę w przedpokoju. Znaleźli maszynopis, parę futer i karton ze starymi fotografiami. Na jednej z nich był mały chłopiec z różą – pewnie Staszek w młodości, a na innej, znacznie późniejszej, wesołe sąsiadki z małego miasteczka w Wielkiej Brytanii. Cóż najwyraźniej stary człowiek i może mieć jeszcze wielu przyjaciół.
– Mości Panie, a cóż to ja widzę! – Staszek pojawił się w drzwiach.
– Czekając na Staszka różne głupie pomysły przychodzą do głowy – odpowiedział zawsze wygadany Marlow.
– Ale za to mamy dzban jagód, żebyś się nie gniewał – dodał Joseph C. – i Pinokio nam zaśpiewa…
Tego było już za wiele dla biednego gospodarza. Obrócił się na pięcie i odszedł w stronę zachodzącego słońca. Marlow zdążył tylko krzyknąć za nim: Staszek wróć!
A morał z tego taki: przed ucztą należy dom posprzątać ze śmieci, posprzątać dom, powtarzam, posprzątać dom.