25 października 2015 Pisanie i codzienność. Dzień szósty
To był przedostatni dzień Festiwalu – ale nie mniej ekscytujący niż inne! Czas do południa wypełniło twórcze i wciągające pasmo dziecięce, które przyciągnęło do Pałacu Pod Baranami najmłodszych.
Później spędzaliśmy czas na dyskusjach z zaproszonymi gośćmi – między innymi z Lidią Kośką, Michałem Pawłem Markowskim, Leonem Neugerem, którzy omawiali fascynującą, ale zapomnianą twórczość Stanisława Jerzego Leca. Z Michałem Olszewskim i Piotrem Siemionem rozmawialiśmy o przeżywaniu pisarskiej codzienności. Wieczór znów okazał się spektakularny – najpierw odbyło się spotkanie z Gonçalo M. Tavaresem, a później daliśmy się porwać błyskotliwości Jonathana Franzena.
Jonathan Franzen jest znany jako wnikliwy obserwator codzienności ludzkich relacji. Często kojarzy się go z opowieściami o skomplikowanych i subtelnych stosunkach rodzinnych, jednak w Pałacu pod Baranami Franzen opowiadał zwłaszcza o kulturze amerykańskiej, w tym o obsesji mieszkańców USA na punkcie idei „wielkiej amerykańskiej powieści”. Słuchacze poznali również wiele szczegółów jego warsztatu pisarskiego, mocno zanurzonego w obserwacji ludzi. Jak zauważył autor Korekt: „Kiedy odchodzi się od wielkich tematów, a patrzy, co jest w ludzkich głowach, wychodzi zdecydowanie lepsza opowieść”.
W nawiązaniu do jednej z książek, nazwaliśmy Gonçalo M. Tavaresa „Panem z dzielnicy literatury”. Okazało się, że to bardzo trafny wybór – wrażenie zrobiła na nas zwłaszcza otwartość, z jaką portugalski powieściopisarz, poeta i dramaturg dzielił się swoimi intuicjami skąd bierze się potrzeba pisania literatury. Według niego ściśle splata się ona z dystansem do świata, potrzebą oddalenia się, z której wynika głębsze rozumienie rzeczywistości: „Każdy widzi to, co ma za oknem – ludzi, drzewa, świat. Rola pisarza polega na tym, żeby zamknąć okno, usiąść w fotelu i zacząć pisać o tym w sposób pełniejszy”.
„Codzienność w literaturze” – to spotkanie, które również pozwoliło nabrać dystansu do „pomnikowego” podejścia do twórczości literackiej. Słuchanie ironicznych komentarzy Michała Olszewskiego i Piotra Siemiona było prawdziwą przyjemnością. Można żałować, że tak krótko trwało, ale, jak zauważył sam Siemion, trzeba w pewnym momencie umieć powiedzieć „Dość! Tyle!” – i jest to rzecz konieczna w przypadku każdej twórczości, a nawet zwykłego przeżywania świata.