23 października 2019 Prosimy nie przeszkadzać. My tu robimy kulturę

Książka jest nie tylko spisaną na kartach opowieścią. Może też być wyrazem buntu, symbolem mijającej epoki czy przedmiotem sądowego sporu. I właśnie o takich obliczach literatury rozmawiali goście drugiego dnia Festiwalu Conrada.

„To co piszesz, jest tak zabawne, że popłakałem się ze śmiechu”. 11 słów, jakieś trzy sekundy uderzania w klawiaturę. Niby niewiele, ale po co tracić czas, jeśli można wysłać rozmówcy odpowiedni emotikon? Albo jeszcze lepiej – selfie roześmianej twarzy. Dla niezdecydowanych jest też opcja pośrednia: szeroki wybór gifów, które w idealny sposób oddadzą nasz rozbawiony nastrój. Bez użycia ani jednego słowa. Choć wciąż sporo piszemy, to jednak obraz odgrywa w komunikacji coraz większą rolę. Czyżby więc epoka pisma kończyła się na naszych oczach? Na tak postawione pytanie Jacek Dukaj, goszczący wczoraj na Festiwalu Conrada, odpowiedział twierdząco i dodał że jest to proces szybki i – jak na razie się wydaje – nie do zatrzymania. „Za kilka pokoleń narracje nie będą opierać się na słowach i symbolach, ale na efektach wizualnych, zapraszających odbiorcę do jak największego zaangażowania emocjonalnego” – mówił pisarz. Zwykle tego rodzaju prognozy zabarwione są pesymizmem, jednak Dukaj go unika. „Pokolenia, które nadejdą po nas, również będą rozumować, tyle że swoje myśli ubiorą w inną formę” – tłumaczył. Jak ta forma będzie wyglądać? Próbkę możemy ujrzeć już wkrótce, bo pisarz pracuje właśnie nad postpiśmienną powieścią.

Niezależnie od tego, czy historia opowiadana jest symbolami czy obrazkami, ma swojego autora. Autor zaś ma rodzinę, ojczyznę, przyjaciół, którzy – gdy już odejdzie – mogą upomnieć się o jego spuściznę. Tak było w przypadku Franca Kafki, do którego rękopisów roszczenia wysuwały osoby prywatne, państwo Izrael i niemieckie archiwa. „Kafka przez całe życie nie chciał należeć do żadnego państwa, a tymczasem państwa same upomniały się o niego” – mówił wczoraj Benjamin Balint, autor książki „Ostatni proces Kafki”. „Błędem byłoby jednak myśleć, że w tych sporach chodziło wyłącznie o pieniądze. Równie wielką rolę odgrywała wartość sentymentalna i fetyszyzacja przedmiotu, jakim jest rękopis. Czy jednak sąd może odpowiedzieć na pytanie: do kogo należy literatura? Niezależnie od wyroków dzieła należą przede wszystkim do czytelników” – mówił Balint. „To fantazja, ale dobrze by było, gdyby istniało jakieś eksterytorialne miejsce, w którym gromadzono by rękopisy. Tak, by nikt nie zawłaszczał literatury i dziedzictwa” – dodał.

Zawłaszczanie kultury kojarzy się zwykle z cenzurą. O tym, jak zachować wolność słowa w niełatwych realiach politycznych, sporo wie Dmitrij Bykow – rosyjski prozaik, wymieniany w szeregu liderów ponadpartyjnej antyputinowskiej opozycji. Wczoraj na spotkaniu z festiwalową publicznością na rozmowy o polityce nie dał się namówić, choć jasno określił, jak jego zdaniem powinny wyglądać relacje władzy i artystów. „Jest taka anegdota, w której córka prosi tatę o szklankę wody. Ojciec zdziwiony odpowiada: »Przecież już wypiłaś wodę«. A dziewczynka patrzy na niego i mówi: »Tato, nalej mi tę wodę i idź sobie«. Tak samo powinno być z państwem i kulturą: politycy powinni zostawić artystów w spokoju, dać im niezbędne narzędzia i nie przeszkadzać” – mówił.

Drugiego dnia festiwalu goście i publiczność spotykali się nie tylko w Pałacu Czeczotka. W ramach trwającego przez cały tydzień cyklu Conrad w Księgarniach o literaturze dyskutować można m.in. w Księgarni Karakter, Lokatorze i Księgarni Pod Globusem. Pasmo Conrad w Bibliotekach zaprasza zaś czytelników do filii Biblioteki Kraków znajdujących się w różnych dzielnicach miasta. Bo kto powiedział, że czytać i rozmawiać o literaturze można tylko wokół Rynku?