27 października 2009 Trzeci dodatek o Festiwalu wraz z Tygodnikiem Powszechnym

Trzeci dodatek CONRAD 03 przygotowany specjalnie na zaczynający się 2 listopada w Krakowie 1. Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada już od środy (28 października) w kioskach wraz z Tygodnikiem Powszechnym.

A w dodatku:

Grzegorz Jankowicz czyta książkę Svena Lindqvista Wytępić całe to bydło: „ „Wytępić całe to bydło”. Tymi słowami kończy się raport Kurtza, bohatera „Jądra ciemności”, handlarza kością słoniową, który porzuca swe zajęcie, zrywa kontakty ze światem, podbija kolejne plemiona kongijskie i ustanawia własne królestwo. Zdanie zostało dopisane ręcznie, stanowi postscriptum do oficjalnego dokumentu, który Kurtz wręcza narratorowi powieści o imieniu Marlowe. Łatwo je zignorować jako nic nieznaczący gest szaleńca, który przekroczył prerogatywy nadane mu przez kompanię handlową. Lindqvist widzi w nim jednak kwintesencję imperialistycznej postawy wobec ludzi zamieszkujących Afrykę. Słowa te wyrażają ideę, która leży u podstaw kolonizatorskich podbojów. Nie żądza posiadania, nie marzenia o potędze, nie chęć łatwego zysku, lecz przekonanie, że cywilizacja białego człowieka została powołana, by wytępić wszystkich tych, którzy do niej nie przynależą – oto fundament imperializmu”.

Michał Paweł Markowski – tym razem o Schulzu: „Z Brunonem Schulzem kłopot jest taki: wszyscy wiedzą, że jest genialny, wszyscy mówią o jego potężnym wpływie, ale kiedy przychodzi co do czego, to kończy się na banałach, jakby miarą wielkości pisarza była wspólnota obiegowych sądów. Z drugiej strony trudno się dziwić.
Schulz atakuje czytelnika od pierwszej strony i nie daje nigdy odpocząć, nie daje pozbierać myśli. Jego perfidia polega na tym, że opiera się jakiemukolwiek tłumaczeniu, zachęca zaś do naśladowania, parafrazowania, podrabiania. Łatwiej jest mówić Schulzem niż o Schulzu. Po przeczytaniu jednego akapitu od razu wiadomo, że to Schulz, nie od razu jednak wiadomo, co o tym akapicie powiedzieć.
Wielkość Schulza to wielkość jego oporu przed zawłaszczeniem, a rezultatem tego oporu jest niewielka liczba książek jemu poświęconych, które zostają w pamięci”.

Polski rynek wydawniczy w ocenie Anny Marchewki: „Komercjalizacja rynku wydawniczego nie byłaby niczym złym, gdyby nie kłopoty z edukacją. Właściwie przebiegający proces edukacji pozwalałby dojrzewającym czytelnikom na wypracowanie kompetencji, które z kolei pozwoliłyby dokonywać świadomych wyborów podczas wędrówek alejami regałów z książkami. Co z tego bowiem, że czytelnik ma na wyciągnięcie ręki dzieła wybitne, skoro nie wie, co ma z nimi począć?”

Ewangelia i gramatyka w tekście Zbigniewa Kadłubka, czyli o dziedzictwie kulturowym: „Czy istnieje zatem dobra i prosta droga do nieba dla pisarza? Czy ten zakładnik wyobraźni, jakim jest pisarz lub poeta, jest w stanie poważnie pomyśleć o Bogu? Gdy się myśli o tych sprawach, trzeba sobie przypomnieć Tertuliana, namiętnego Afrykańczyka, który woła: Co ma wspólnego Jerozolima z Atenami? Czyli: co ma wspólnego filozofia i sztuka grecka z życiem i prawdą Ewangelii? Co ma wspólnego liryczny poeta Horacy, piszący do kochanki Leukonoe, z groźnym królem Dawidem śpiewającym o północy psalmy Panu Bogu? I na dobrą sprawę nie wiadomo, co to wszystko ma ze sobą wspólnego. Wiara i literatura jako siostry pozostają w nieprzyjaźni. Choć – jak wiadomo – poeci właśnie byli pierwszymi teologami, o czym przypominał Arystoteles”.

Lindsay Waters o zmierzchu wiedzy: „Humanistyka znajduje się obecnie w kryzysie, ponieważ wiele założeń dotyczących tego, co się liczy – by nie rzec: co się oblicza – działa zdecydowanie na jej szkodę. Kiedy książki przestają być traktowane jako złożone medium i stają się raczej przedmiotami do przeliczenia, to w konsekwencji także inne media, będące przedmiotem zainteresowania humanistyki, tracą swoją wartość. Jeśli humaniści jasno nie zdadzą sobie sprawy z tego, kim są, nikt inny za nich tego nie zrobi.”

Roma Sendyka: esej o eseistyce: „Eseistyka nie jest ani bardzo wiekowa, ani niezwykle utytułowana. Powstała jakieś cztery wieki temu (licząc od publikacji „Prób” Montaigne’a), co pozwala wpisać jej w metryce wiek średni, jeśli nie włączyć do literackiej młodzieży. Rodziła się niemal w tym samym momencie co nowożytna powieść (Montaigne pokazał swe zapiski światu w 1580 r., Cervantes wydał „Don Kichota” w 1605 r.), nie dogoniła swej siostry w wyścigu do popularności. Jest wprawdzie kilku świetnych eseistów wśród laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (Josif Brodski, Wole Soyinka, Octavio Paz, rzecz jasna – Czesław Miłosz), ale chyba jedynie Elias Canetti mógłby być określony jako eseista bez dodawania w biogramie kolejnych zatrudnień literackich. Można więc bez większego ryzyka powiedzieć, że eseistyka, dając teksty marne i świetne, poruszające i nieważne, funkcjonowała jako gatunek – powiedzmy – „offowy”. To zapewne słabość i być może jej siła”.

Najnowsze wydanie „Tygodnika Powszechnego” z dodatkiem „CONRAD 03” w sprzedaży od środy (28 października)