5 listopada 2010 Doskonałe piekło – rozdrapywanie otwartych ran - Jean Hatzfeld w Klubie pod Jaszczurami

Dwugodzinne spotkanie z laureatem pierwszej edycji Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego -francuskim reporterem i korespondentem wojennym - Jeanem Hatzfeldem zapewne na długo pozostanie w pamięci festiwalowych uczestników i nie będzie dawało spokoju myślom. Autor „Strategii antylop” przypomniał nam wczoraj, że ludobójstwo w Rwandzie w roku 1994 nie wydarzyło się bez naszego – Europejczyków - udziału. Spotkanie poświęcone było przede wszystkim jego porażającym rwandyjskim historiom. Wojciech Tochman po ich ukazaniu się w Polsce pisał: „Książka Hatzfelda boli jak otwarta rana. Bo o otwartej ranie opowiada. Nie wiemy, czy może się ona zagoić”. Uczestnicy spotkania w Klubie Pod jaszczurami niczym zahipnotyzowani wsłuchiwali się w opowieść o tym, jak niedaleko nas, zupełnie niedawno tworzyło się… doskonałe piekło.

„Byłem wtedy w Stanach. Z telewizji dowiedziałem się o tym, że w Afryce dokonuje się jakieś ludobójstwo. W lipcu 1994 roku pojechałem do Rwandy; fale okrutnych mordów kończyły się już. We wrześniu wróciłem do Paryża. Dopadło mnie wówczas bardzo silne uczucie, przekonanie o tym, że wszyscy się pomyliliśmy… – my dziennikarze! Główny bohater tych przerażających zdarzeń umknął naszej uwadze. Mówiliśmy o wszystkim tylko nie o ocaleńcach Tutsi. Skojarzyłem ten stan z sytuacją po II wojnie światowej. Dostrzegłem paralelę miedzy ocalałymi z obozów zagłady i ofiarami rwandyjskie rzezi. Dlatego po kilku latach wróciłem do Rwandy” – spokojnym tonem opowiadał Hatzfeld. W roku 1998 wraca do Rwandy i rozpoczyna pracę; zaskakuje go jednak zupełne milczenie, niechęć do rozmawiania o okrutnych wydarzeniach sprzed zaledwie kilku lat. Zrozumiał wtedy, że brak reakcji dziennikarzy w 1994 roku nie wynikał ze złej woli, ale z tego, że ocaleli nie chcieli wcale o tym rozmawiać. „Przyczyny milczenia – zdaniem Hatzfelda – są różne. Ci ludzie odczuwają wstyd za to, że przeżyli, że zajęli czyjeś miejsce. Wstyd wynika również ze wspomnień zwierzęcego trybu życia, wegetacji, którą prowadzili. Krępuje ich również zaciemniony pod wpływem ekstremalnych doświadczeń obraz przeszłości” – kończy swój monolog. Za chwilę dodaje: „Ocaleli wolą milczeć, bo uważają, że życie i tak już zostało przecięte”. Trudności i opór mieszkańców nie zniechęciły go jednak. W końcu spotyka ludzi i zaczyna wsłuchiwać się w ich historie.

W czasie wczorajszego spotkania wspominał również prace z 10 oprawcami, którzy znajdowali się w domu odosobnienia: „To byli porządni, 20.letni ludzie, którzy jeszcze niedawno maczetami zabijali dziesiątki ludzki. Wolałbym, żeby od czasu do czasu okazywali agresję, ale tak nie było. Widziałem przed sobą normalne gęby przyzwoitych, kulturalnych ludzi”.

Pytany o zasadność paraleli Holokaust-Rwanda stanowczo stwierdzał: „Nie ma tu żadnego tabu. Ja uważam, że takie porównania można wypowiadać. Widziałem to samo poczucie winy i skrępowanie w oczach tych ludzi”. W czasie spotkania opowiadał, że do każdej swojej wyprawy prowadził starannie przygotowania, czytał materiały, analizuje i bada. O przyjemności, jaką czerpie z pracy opowiadał tak: „Odczuwam przyjemność, gdy mogę wziąć czytelnika za rękę i zaprowadzić go do wnętrza jakiegoś świata, a u jego progu powiedzieć mu: - Spójrz, oto zobaczyłeś, czym jest ludobójstwo. Żegnam się z nim i nie wiem, jakie są jego dalsze losy i czy zmieniło go to w jakiś sposób”.

W spotkaniu w Klubie Pod Jaszczurami uczestniczył Jacek Giszczak, który tłumaczył na język polski „Strategię antylop”. Wydawnictwa „Czarne” zapowiedziało na luty i marzec 2011 roku wydanie dwóch pierwszych książek rwandyjskiego cyklu Hatzfelda: „Nagości życia” i „Sezonu maczet” również w tłumaczeni Giszczaka. Już teraz z niepokojem czekamy!