4 listopada 2010 Kartografia „Atlasu kobiet”

Wczorajsze spotkanie w Klubie Pod Jaszczurami było niezwykłą okazją do spotkania z czterema wielkimi indywidualnościami kobiecego pisarstwa: Lisą Appignanesi, Ewą Kuryluk, Dacią Maraini i Urvashi Butalią. Całość reżyserowała kreatorka kultury, uznany w Polsce i za granicą wydawca - Beata Stasińska. Jak zdradził we wstępie dyrektor artystyczny festiwalu prof. Michał Paweł Markowski, tytuł spotkania nawiązywał do nagrodzonego Paszportem Polityki - Kieszonkowego atlasu kobiet Sylwii Chutnik. Festiwalowy Atlas… tworzyły pisarki reprezentujące odmienne kultury, uprawiające różne gatunki literackie oraz inne rodzaje społecznego zaangażowania. Wszystkie jednak swoją działalnością wielokrotnie dawały wyraz feministycznym przekonaniom, potwierdzając zarazem dla niektórych nieoczywisty fakt różnorodności współczesnego feminizmu oraz fascynującej, pogmatwanej i ciągle niedokończonej historii emancypacji kobiet. Mogli się o tym przekonać uczestnicy wczorajszego spotkania Klubie Pod Jaszczurami.

Zdjęcia: Paweł Ulatowski


Pierwsze pytanie Stasińskiej dotyczyło prywatnego mitu założycielskiego. - Miałam ogromne szczęście, bo urodziłam się w rodzinie pisarzy – zdradzała wielka włoska pisarka Dacia Maraini. - Moja babcia – z pochodzenia Polka – tak jak Conrad wyjechała z kraju i zaczęła pisać w języku angielskim książki podróżnicze. Ojciec był antropologiem. Ja bardzo wcześnie zacząłem czytać i pisać, bo było to moją pasją. A pasja to wielka radość tworzenia tego, co naprawdę kochamy – powiedział autorka znanego w Polsce Długiego życia Marianny Ucria. Maraini swoją popularność zawdzięcza licznym powieściom, z których wiele porusza kwestie społeczne, mówi o życiu kobiet, dotyka problemów dzieciństwa. O stworzonej przez siebie bohaterce opowiadała w Klubie Pod Jaszczurami tak: - Marianna traci głos będą dzieckiem wskutek gwałtu. Staje się przez to kimś absolutnie obcym i innym w świecie. Jej wola komunikacji z nim nadal pozostaje jednak bardzo silna, dlatego wybiera pisanie. W przypadku Marianny wybór pisma staje się koniecznością , rodzi się z potrzeby i staje się częścią jej kobiecej opowieści, którą prowadzi.

Kolejne pytanie Beaty Stasińskiej skierowane było do współautorki Kobiet Freuda – angielskiej pisarki polskiego pochodzenia - Lisy Appignanesi. - Zaczęłam bardzo późno pisać […] W pewnym wieku pisanie stało się jednak dla mnie przyjemnością - opowiadała wiceprzewodnicząca brytyjskiego PEN Clubu, zachęcając jednocześnie zgromadzoną publiczność – głównie młodych ludzi – do podejmowania samodzielnych działań pisarskich. Jej zdaniem, jest w tym bowiem sens, którego czasem nie jesteśmy w stanie dostrzec, a „sama próba pisania może przynieść nam coś, czego nie pamiętamy, oswoić to, czego nie rozumiemy”. Dodała również, że jej praca edytorska i wydawnicza jest swego rodzaju continuum pisania i czytania – nieustającym procesem poznawania świata i ludzi.

- Innym rodzajem feministycznej powinności czy powołania jest publiczne zaangażowanie - zdradzała hinduska pisarka, działaczka, wydawca - Urvashi Butalia. W swoich zbieranych latami relacjach o aktach przemocy wobec kobiet hinduskich na granicy Pakistanu i Indii i w Kaszmirze Butalia pisze nową, uzupełnioną o wyrzucone do tej pory z historycznej narracji, nieobecne w społecznej świadomości wątki, w których kobiety okazują się łatwymi i łatwo zapominanymi ofiarami politycznych wydarzeń. Przywracanie pamięci, którym zajmuje się hinduska działączka ma konkretny cel: zapobiec aktom przemocy w przyszłości, dostarczyć kobietom politycznych instrumentów walki. Na początku tej drogi, która zakłada polityczną skuteczność, jest reportaż, wydawnictwo feministyczne i działalność społeczna. Zapytana przez Beatę Stasińską o swój prywatny mit założycielski odpowiedziała: - Kiedy podjęłam decyzję o zostaniu pisarką? Dla mnie taki moment nigdy nie nastąpił. Przez całe życie walczę z byciem pisarką. Piszę głównie po angielsku – w języku kolonialnych panów. Jestem jednak przede wszystkim wydawcą. Nigdy nie wiedziałam, że chcę być pisarką. Często piszę pomimo siebie, pisząc jestem często osobą, którą nie chciałabym być. Nienawidzę tego, co pisanie robi ze mną. Staje się przez nie trochę egoistką. Zapytana o to, czy w feministycznym wydawnictwie, które prowadzi wydawani są również mężczyźni odpowiedział z humorem: - Wydajemy również mężczyzn, ale tych, którzy piszą mądrze. Bzdur nie wydajemy.

W „Atlasie kobiet” nie mogło zabraknąć miejsca dla wszechstronnie utalentowanej pisarki i artystki, która już od początku lat 90. głosiła w Polsce feministyczne poglądy. Ewa Kuryluk, która wcześnie poprowadziła pierwszą festiwalową Lekcję czytania w Pawilonie Wyspiańskiego, wzruszająco opowiadała o skomplikowanych losach swojej rodziny, które ukształtowały jej literacka i nie tylko wrażliwość: - Mój tatuś zawsze mawiał: - Ciebie posłać do kopalni – będziesz przodownikiem pracy - wspominała. - Pochodzę z pisarskiej rodziny, ale od zawsze chciałam zostać malarką. Zaczęłam pisać o tym, czego nie byłam w stanie namalować. Sztuka, którą uprawia jest i artystycznym manifestem, i opoką chroniącą artystkę przed światem. Literatura, którą pisze, wychodzi poza polskie opłotki, a jej dwie wydane w ostatnich latach bardzo osobiste książki Goldi i Frascati, będące rodzajem rodzinnej psychoarcheologii, tworzą nowy, przynajmniej w polskiej literaturze, język psychoterapeutycznej opowieści o tym, co intymne, osobiste i bolesne i czego nie można zapomnieć. - Piszemy książki z siebie i o sobie. Mam do zaoferowania tylko siebie. Po co piszę? Chcę przywrócić wiedzę, że bez nienormalności nic nie stworzymy. Cierpienie, ból, choroba psychiczna są częściami ludzkiej kondycji. Wszystko, co wartościowe odbiega od normy. Kto jest bardziej normalny: mój wybitnie uzdolniony brat czy Adolf Hitler?. To właśnie postaci brata Kuryluk poświęci przygotowywaną właśnie książkę – trzecią część rodzinnej trylogii.